PAŃSTWO I GOSPODARKA
DATY I FAKTY
1992 — Kryteria konwergencji z Maastricht sprowadzają się do następujących warunków:
- deficyt budżetowy nie może przekroczyć 3% PKB;
- dług publiczny nie może przekroczyć 60% PKB;
- inflacja roczna nie może być wyższa niż 1,5% od średniego poziomu inflacji trzech państw o najniższej inflacji w Unii (w roku 2004 — 2,2%);
- nominalna, długoterminowa stopa procentowa nie może być wyższa niż 2 punkty procentowe od średniego poziomu analogicznych stóp procentowych w trzech krajach o najniższej inflacji w Unii (w roku 2004 — 6,3%).
Przeciętne otwarte bezrobocie (procent całej siły roboczej) w Szwecji, Wielkiej Brytanii, Niemczech i USA, 1955-2004
55-59 | 60-64 | 65-69 | 70-74 | 75-79 | 80-84 | 85-90 | 91-94 | 95-99 | 00-04 | |
Szwecja | 1,7 | 1,2 | 1,5 | 1,8 | 1,5 | 2,4 | 1,9 | 6,7 | 8,6 | 5,5 |
W. Brytania | 2,1 | 2,6 | 2,7 | 3,4 | 5,4 | 10,3 | 9,5 | 8,7 | 7,1 | 5,0 |
Niemcy | 3,1 | 0,8 | 0,8 | 1,0 | 3,5 | 5,7 | 6,3 | 6,9 | 8,5 | 8,3 |
USA | 4,9 | 5,5 | 3,7 | 5,3 | 6,9 | 8,2 | 6,1 | 6,2 | 4,9 | 5,2 |
źródło: R. Layard, S. Nickell, R. Jackman, Unemployment. Macroeconomics Performance and the Labour Market, Oxford University Press, 2005
USA | W. Brytania | Dania | Szwecja | |
Liczba (%) pracobiorców zrzeszonych w związkach zawodowych | 12,8 | 31,2 | 74,4 | 81,1 |
Liczba (%) pracobiorców objętych układami zbiorowymi | 14 | 32,5 | 82,5 | 92,5 |
źródło: Employment Outlook, OECD, 2004
Z powyższych danych wynika, że mimo wysokiej stopy uzwiązkowienia, Dania i Szwecja — będące krajami najwyższych podatków i silnych zabezpieczeń socjalnych — miały w okresie półwiecza bezrobocie niższe lub podobne jak USA.
Liczba (%) osób żyjących poniżej minimum socjalnego i minimum egzystencji w Polsce (dane IPiSS):
94 | 96 | 98 | 00 | 02 | 04 | 05 | |
Minimum socjalne | 47,9 | 46,7 | 50 | 54 | 58 | 59 | bd. |
Minimum egzystencji | 6,4 | 4,3 | 5,6 | 8,1 | 11,1 | 11,8 | 12,2 |
Minimum socjalne wynosiło w 2005 roku 627,4 złote na osobę w gospodarstwie domowym składającym się z czterech osób (kobieta, mężczyzna i dwoje dzieci) i 845,2 zł na osobę samotną.
W 2006 roku minimum egzystencji wynosiło 323,9 złote na osobę w rodzinie składającej się z mężczyzny, kobiety i dwojga dzieci, a 398,4 zł na osobę samotną.
Liczba (%) bezrobotnych, w tym uprawnionych do otrzymywania zasiłku dla bezrobotnych (dane GUS):
1995 | 1998 | 2000 | 2003 | 2006 | |
Bezrobotni | 14,9 | 10,4 | 15,1 | 20 | 15 |
w tym bez prawa do zasiłku | 41 | 77 | 79 | 85 | 86 |
PRAWA PRACOWNICZE, ZWIĄZKI ZAWODOWE
W Polsce, według różnych danych i wyliczeń, do związków zawodowych należy ok. 14% wszystkich zatrudnianych (których jest w sumie ok. 13 mln). Odsetek ten sukcesywnie od wielu lat spada. W 1980 roku Solidarność była ruchem, w którym uczestniczyło ok. 10 mln ludzi. Jeszcze na początku lat 90. związek ten skupiał w swoich szeregach 2,25 mln członków. Dziś należy do niego ledwie 750 tys. osób. Drugą co do wielkości organizacją związkową jest Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ), do którego należy ok. 730 tys. osób. OPZZ powstał w połowie lat 80. jako proreżimowy związek zawodowy. Trzecią niedawno powstałą organizacją jest Forum Związków Zawodowych (FZZ), liczy ona ok. 300 tysięcy członków. Wreszcie do różnych innych związków zawodowych, których terenem działania jest często tylko jeden zakład pracy, lub jedna branża, przynależy ok. 600 tysięcy pracowników.
Najczęściej wśród powodów spadku liczby osób uczestniczących w ruchu związkowym wymienia się zmiany w strukturze zatrudnienia. Jedną z poważniejszych przeszkód w uzwiązkowieniu jest outsourcing, skutkujący rozkwitem agencji pracy tymczasowej. Przemysł ciężki i wydobywczy, kiedyś ostoja związków zawodowych w Polsce, przestał odgrywać dominującą rolę na rynku pracy. Drugą i nie mniej ważną przyczyną, z powodu której ludzie nie zapisują się do organizacji, albo wręcz z niej odchodzą, jest spadek zaufania do związków zawodowych. Bierze się to zarówno ze skrajnego w latach 90. upolitycznienia głównych organizacji związkowych, jak też nazbyt częstej korupcji związkowych struktur zakładowych, powodującej, że związki zamiast bronić pracowników, chowają głowę w piasek, żeby nie narazić się pracodawcy, z którym łączą go wspólne interesy. Trzecim powodem jest lęk przed bezrobociem. W sieciach hipermarketów czy sieciach gastronomicznych pracownicy podejrzani o chęć założenia związków zawodowych są natychmiastowo zwalniani. Wykorzystanie związków zawodowych w grze politycznej przez różnego typu ugrupowania polityczne nie dało klasie pracującej spodziewanych korzyści. Prokapitalistyczne reformy zapoczątkowane w 1989 roku przyniosły masowe bezrobocie, ograniczenie przywilejów socjalnych i spadek płac robotników wykwalifikowanych i biurowych, głównej bazy związków. Nawet uznane za sukces skrócenie czasu pracy do 40 godzin tygodniowo, dokonane pod naciskiem Solidarności w 2000 roku, okazuje się fikcją. Faktycznie Polacy pracują dłużej — jak wynika z badań — po 45 godzin tygodniowo. Ponad połowa pracodawców nie przestrzega czasu pracy, a dwie trzecie narusza warunki wynagrodzenia (przeważnie nie płacąc w terminie). Generalnie położenie pracowników, których związki zawodowe powinny bezkompromisowo brać w obronę, pogorszyło się.
Liczba związkowców zatem ciągle spada, bowiem kolejne wielkie zakłady przemysłowe albo bankrutują, albo radykalnie ograniczają swoje zatrudnienie, a związki zawodowe — będąc jednocześnie ciągle uwikłane w politykę — nie potrafią przystosować się do nowych warunków. W latach 2002-2003 doszło do największych od 1992-1993 roku fali wystąpień pracowniczych, niekiedy bardzo gwałtownych. Na przykład przez wiele miesięcy w Szczecinie tamtejsi stoczniowcy (ok. 8 tys. osób) protestowali w obronie swoich miejsc pracy. Uznawana wcześniej za przykład prokapitalistycznej transformacji sprywatyzowana Stocznia Szczecińska zbankrutowała. Co symptomatyczne, protest ten robotnicy zorganizowali poza strukturami oficjalnych związków zawodowych.
Główna zmiana, jaką przeprowadzono pod hasłem walki z bezrobociem, była w istocie antypracownicza, polegała bowiem na stopniowej liberalizacji kodeksu pracy, czyli dostosowaniu go do potrzeb pracodawców. Liberalizację tłumaczono lękiem pracodawców przed obciążeniami wynikającymi z zatrudniania. Tymczasem bezrobocie zamiast spaść — wzrosło. Jednak gorsza od zmian w kodeksie jest praktyka. Nawet zliberalizowany Kodeks Pracy często nie jest przestrzegany. Państwowa Inspekcja Pracy jest instytucją niewydolną. Na 80 tys. przypadków łamania praw pracowniczych ukaranych zostaje ok. 3 tys., a grzywny są na tyle niskie, że nie działają prewencyjnie.
Prawo pracy (Ustawa o związkach zawodowych) nie działa w przypadku zwalniania chronionych działaczy związkowych. Nagminnie naruszane są też terminy wypłacania pensji, nie ewidencjonuje się prawidłowo nadgodzin. Pracownika, który ośmiela się podjąć walkę o swoje prawa, często zwalnia się dyscyplinarnie na mocy paragrafu 52, z czym trudno jest walczyć, gdyż przed sądem pracy to nie pracodawca musi dowieść winy pracownika, ale pracownik musi udowodnić, że jest niewinny, co często jest technicznie niemożliwe. Groźnym zjawiskiem jest też „wypychanie” pracowników poza prawo pracy. Nagminnie zdarza się, że pracodawcy zmuszają ludzi do podpisywania umów cywilnoprawnych (zamiast umów o pracę, mimo iż wykonywana praca nosi znamiona stosunku pracy), w których ci, jako przyszli pracownicy, zrzekają się tego, co wynika ze stosunku pracy, m.in. urlopu, zwolnień chorobowych czy prawa do świadczeń z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych.
Zatrudniając pracowników o statusie warunkowym — pracowników okresowych, kontraktowych, pracujących w ramach „własnej działalności gospodarczej” — przedsiębiorstwa uzyskują niższe koszty pracy, a pracownicy — niższe wynagrodzenie, mniej świadczeń dodatkowych, muszą także zaakceptować większe ryzyko i niepewność ekonomiczną. Pracownicy często nie zdają sobie sprawy, że należy im się inna umowa, a nawet jeśli sobie zdają sprawę, to zwycięża lęk przed bezrobociem.
BEZROBOCIE
Jak wynika z przeprowadzonych narodowych spisów powszechnych, na przestrzeni lat 1988 i 2002 zaszły w Polsce daleko idące zmiany w strukturze zatrudnienia. Odsetek osób czynnych zawodowo spadł o około 10% — z 65,2% do 55,5% — a poszerzyła się strefa osób biernych zawodowo. Ostatecznie z własnej pracy żyje, według spisu powszechnego z 2002 roku, 32,3% ludności powyżej 15 roku życia. W 1988 roku odsetek ten wynosił 45,4% — spadł on i to pomimo, że dzięki wyżowi demograficznemu przybyło ludzi w wieku produkcyjnym.
Paradoksalnie, im więcej czasu upływa od epoki socjalizmu państwowego, tym chętniej obciąża się go odpowiedzialnością za niepowodzenia kapitalizmu. Jednocześnie przez ostatnie 17 lat bezrobocie raczej wzrastało, niż malało. Twierdzenie, że bezrobocie zaniknie jako problem społeczny wraz z rozwojem systemu gospodarki rynkowej, nie sprawdza się.
Inną wersją tej strategii usprawiedliwiania bieżących niepowodzeń jest obarczanie odpowiedzialnością przeszłych pokoleń. W przypadku bezrobocia sugeruje się bardzo często, że jego ofiarami padają przeważnie ludzie starsi, którzy przyzwyczaili się w „poprzednim systemie” do „komfortu bycia biernym”. Przyjmują oni — mówi się — „postawę roszczeniową” i nie chcą aktywnie zaistnieć na rynku pracy; są oni dla współczesnej gospodarki rynkowej „nieprzydatni”. Oczywiście socjalizm państwowy kształcił ludzi i kształtował rynek pracy pod kątem własnych potrzeb. W wyniku ustrojowej transformacji i zmian w systemie gospodarczym zmieniły się rygory narzucane rynkowi pracy, co między innymi skutkowało horrendalnym wzrostem liczby ludzi pozostających bez zatrudnienia. Jednocześnie ludzie ci, nie tylko z powodów psychologicznych czy mentalnych, ale przede wszystkim zewnętrznych zmian strukturalnych, nie mieli szans przystosować się do nowej sytuacji. Wreszcie teza o „nieprzystosowaniu pokoleniowym” nie znajduje swojego odzwierciedlenia w statystykach. Osoby młode są dotknięte o wiele większym bezrobociem niż osoby starsze, co zresztą jest spowodowane w dużej mierze także przyczynami strukturalnymi rynku pracy, a nie szczególną „nieudolnością” młodzieży.
Ponadto usprawiedliwiając negatywne skutki kapitalizmu, w tym bezrobocia, podnosi się nie mniej fałszywą tezę, że „wszyscy tego chcieli”. Ma ona oznaczać, iż reforma wolnorynkowa dokonała się za powszechnym przyzwoleniem społecznym. Tymczasem, podobnie jak sposób wprowadzenia ustroju państwowego socjalizmu, tak też przeprowadzenie prokapitalistycznych reform ekonomicznych, dalekie było od tego, co kojarzymy z ideałem demokratycznych procedur podejmowania decyzji. „Reform Balcerowicza” nie poprzedziła żadna rzeczowa ogólnonarodowa dyskusja nad ewentualnymi jej kierunkami i ich skutkami. Dodatkowo grunt pod tę reformę przygotowano jeszcze za poprzedniego, uważanego za niedemokratyczny, ustroju. Polska przyjęła bowiem plan Międzynarodowego Funduszu Walutowego już w 1986 roku, a więc jeszcze za czasów panowania socjalizmu państwowego. Badania socjologiczne z drugiej połowy lat 80. dowodziły, że wprawdzie większość społeczeństwa opowiada się za reformami ekonomicznymi, ale utrzymywanymi w duchu socjalnym. Miały je cechować m.in. utrzymanie kontroli społecznej nad węzłowymi sektorami przemysłu i niski poziom bezrobocia. Tymczasem „plan Balcerowicza” był — jak to jego entuzjaści sami przyznają — terapią szokową, która skutkowała wielomilionowym bezrobociem.
WYNAGRODZENIE
Jeden z mitów utrzymywanych przez elity polityczne mówi, że podstawowym powodem dużego bezrobocia jest wysoka cena robocizny i nieelastyczność rynku pracy. Jako dowód przytacza się statystyki mówiące o tym, że koszt płacy realnej rośnie. Jednak wraz z prywatyzacją kolejnych sektorów gospodarki w Polsce okazuje się, że rosną zarobki tylko szefów i wyższych urzędników szczebla zarządzania oraz personelu średniego stopnia, natomiast maleją wynagrodzenia pracowników biurowych i robotników. W 2002 roku płace polskich menedżerów były 10-15 razy większe od średniej pensji w kraju. Cena siły roboczej w Polsce jest jedną z najniższych w Europie. Przeciętna stawka za godzinę pracy dla poszczególnych krajów wynosi:
- Niemcy — 17,56 euro
- Włochy — 16,72 euro
- Wielka Brytania — 15,45 euro
- Francja — 14,08 euro
- Hiszpania — 10,41 euro
- Portugalia — 5,33 euro
- Czechy — 3,31 euro
- Polska — 2,64 euro
- Rosja — 0,93 euro
- Ukraina — 0,36 euro
Wynagrodzenie w branżach sprywatyzowanych jest dużo niższe niż w sektorze państwowym. Na przykład wynagrodzenie w kontrolowanej przez państwo branży górniczej w 2003 roku wynosiło średnio 3801 złotych brutto (daje to na rękę ok. 570 euro), wynagrodzenie w sprywatyzowanej branży budowlanej, handlu, większości usług było niższe o ponad połowę. Zarobki nauczycieli kształtują się średnio na poziomie 2198 złotych brutto (czyli na rękę ok. 330 euro).
Według badań społecznych jedynie 14% Polaków przyznaje, że w ostatnich latach i w wyniku przekształceń po 1989 roku spotkał ich awans finansowy. W 2003 roku zatrudnieni Polacy pracowali średnio 1984 godziny i zarabiali ok. 453 euro brutto — co na rękę daje ok. 1350 zł. W porównaniu z Niemcami — pracownik w Niemczech pracuje około 40% krócej od Polaka, a zarabia średnio pięć razy więcej.
Podsumowując, można stwierdzić, że spośród państw Unii Europejskiej Polska jest krajem, gdzie ludzie pracują najdłużej, a zarabiają najmniej. Różnic tych nie da się oczywiście wytłumaczyć jedynie poziomem wydajności pracy.