Krytyki Politycznej Przewodnik Lewicy — Idee, Daty i Fakty, Pytania i Odpowiedzi

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna

BARDZO PROSIMY O DRUKOWANIE DWUSTRONNE! :)

PAŃSTWO, LEWICA, KOŚCIÓŁ

WSTĘP

Relacje między państwem a Kościołem (kościołami) były jedną z najważniejszych kwestii politycznych w okresie wyłaniania się nowoczesnych państw. Po średniowieczu, kiedy olbrzymie znaczenie miała rywalizacja między władzą świecką a duchowną, przyszła reformacja i jej skutki w postaci wojen i konfliktów religijnych. Postawiło to kształtujące się państwa wobec nowych wyzwań. Różnorodność religijna wewnątrz chrześcijaństwa polegała wcześniej na obecności Żydów lub muzułmanów, zasadniczo nie było natomiast problemu istnienia „innych chrześcijan”; jeśli się pojawiali, udawało się zepchnąć ich do roli „heretyków”. Sukces reformacji oznaczał powstanie nowych wyznań chrześcijańskich, które nie tylko nie pozwalały traktować się jako heretyckie, ale czasem rościły sobie prawo do bycia jedyną prawomocną wersją chrześcijaństwa. Stosunki między państwem a Kościołem trzeba było ułożyć na nowo.

Początkowo istniały różne modele tych stosunków: od państw w pełni wyznaniowych, nieuznających prawa poddanych do wyznawania innej religii niż panująca, poprzez państwa częściowo wyznaniowe, w których istniał Kościół państwowy, ale inne wyznania były w różnym stopniu tolerowane, po nieliczne państwa tolerancyjne. Międzynarodowe ramy dla tych rozwiązań stworzył podpisany w roku 1555 pokój augsburski, wprowadzający zasadę cuius regio eius religio („czyja władza, tego religia”), uznającą prawo władców do narzucania poddanym wyznawanej przez siebie religii.

Wraz z oświeceniem i rewolucją francuską poddani przekształcili się w obywateli, w związku z czym coraz trudniej było uzasadnić związki państwa z konkretnym Kościołem. Kościoły godziły się z tym mniej lub bardziej opornie i powoli przestawały postrzegać państwo jako swoje „świeckie ramię” (w niektórych krajach proces ten zakończył się dopiero w XX wieku).

Idea tolerancji religijnej przerodziła się stopniowo w ideę neutralności światopoglądowej państwa. Pierwszą zapowiedzią tej idei była konfederacja warszawska z roku 1573, gwarantująca pokój między różnymi wyznaniami na terenie Rzeczypospolitej. W epoce oświecenia krokiem w tym kierunku była rewolucja amerykańska i napisana przez Jeffersona Deklaracja o wolności religijnej stanu Wirginia oraz otwierająca przyjętą w 1791 roku Kartę Praw pierwsza poprawka do konstytucji Stanów Zjednoczonych. Zabraniała ona rządowi federalnemu ustanawiania religii panującej.

W XX wieku największy krok w stronę neutralności światopoglądowej zrobiła Francja, przeprowadzając w 1905 roku rozdział Kościoła od państwa i wprowadzając specyficznie francuski model „laickości”. Kościół katolicki we Francji został pozbawiony wpływu na edukację publiczną i wsparcia finansowego ze strony państwa.

W rezultacie oświecenia państwo traciło bezpośrednie związki z Kościołem, pojawiły się natomiast nowe problemy, związane z kulturową i obyczajową modernizacją. Zarówno Kościół katolicki, jak i Kościoły protestanckie usiłowały często nadal usiłują wykorzystać państwo do narzucania wszystkim obywatelom i obywatelkom własnych przekonań moralnych w formie obowiązującego powszechnie prawa. Początkowo największym obszarem sporu była emancypacja Żydów — Kościół katolicki nie chciał zgodzić się na ich równouprawnienie, zwłaszcza na prawo do swobodnego zamieszkania poza terenem getta. Następnym obszarem konfliktu były kwestie związane z aktami stanu cywilnego — rejestracją narodzin, małżeństwami i rozwodami, pochówkiem. W wielu krajach akta stanu cywilnego bardzo długo pozostawały w gestii organizacji wyznaniowych, jeśli zaś miały charakter państwowy, Kościół starał się (i wciąż próbuje) wpływać na kształt świeckich regulacji w tej kwestii. Ostatnim obszarem, w którym interesy ideologiczne Kościołów (katolickiego i części protestanckich) mogą kłócić się z neutralnością państwa, są kwestie etyki seksualnej, praw kobiet i problemy bioetyczne związane z rozwojem technologii medycznych.

Pod wpływem zmieniającego się świata zmienił się i Kościół. Nowy etap w relacjach Kościół-państwo, a dokładniej mówiąc, Kościół-świat rozpoczął się na Soborze Watykańskim II (1962-1965). To w czasie Vaticanum secundum ojcowie soborowi powiedzieli, że Kościół chce się otworzyć na świat. Motywacje tego otwarcia Kościoła — słynne aggiornamento — były dwojakie. Po pierwsze, Kościół zdał sobie sprawę, o czym przypomina „Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym” (Gaudium et spes), że we współczesnych państwach demokratycznych, z ich pluralizmem światopoglądowym i religijnym, Kościół nie jest w stanie zrealizować swych wszystkich roszczeń. Sobór uznał więc, że najlepszym rozwiązaniem i dla Kościoła, i dla państwa, jest, aby człowiek wierzący i obywatel demokratycznej wspólnoty jednocześnie respektował ewangeliczną zasadę, „oddawać co cesarskie, cesarzowi, co boskie, Bogu”. Po drugie uznano, że prawo osoby, a tym samym prawo jej sumienia, jest ważniejsze niż prawo prawdy. Kościół przystał na to, że demokratyczne państwo ma być „rzeczą całkowicie świecką”, którą należy raczej kształtować pragmatycznie dla dobra obywateli. Jednak Kościół pozostawił sobie furtkę; chce mówić państwu nie tyle, co ono ma czynić, ile raczej to, czego ma nie robić, powołując się przy tym na prawo naturalne. Problem polega jednak na tym, że samo pojęcie prawa naturalnego, jak i zakres, co ono miałoby obejmować, są dziś bardzo nieostre i trudno jest je uzasadnić bez odwoływania się do przesłanek religijnych — co w demokratycznym porządku budzi sprzeciw.

JAK TO BYŁO W POLSCE

Historia stosunków państwo-Kościół w Polsce często odbiegała od europejskiego schematu. W średniowieczu Polska była tym krajem europejskim, który nie wprowadził postanowień Soboru Laterańskiego IV (1215), nakazujących zamykać Żydów w wyznaczonych dzielnicach i zmuszać ich do noszenia specjalnych oznak na ubraniach. Polscy władcy prowadzili też politykę życzliwą wobec czeskich husytów. W okresie reformacji polityka Rzeczpospolitej opierała się na zasadzie tolerancji, wpisanej w 1573 roku w porządek ustrojowy państwa — każdy wybrany władca musiał zobowiązać się przysięgą do przestrzegania konfederacji warszawskiej. Sytuacja odwróciła się w połowie XVII wieku. W epoce oświecenia, kiedy zachodnia Europa zaczęła odkrywać zalety tolerancji, Polska była już de facto państwem wyznaniowym.

W epoce rozbiorów Polacy nie mieli własnego państwa. Jednak wydarzenia tego okresu wywarły decydujący wpływ na późniejsze stosunki państwo-Kościół w Polsce niepodległej. Powiązanie przez zaborców opresji narodowej z religijną doprowadziło do powstania splotu Polak-katolik. Mimo że instytucjonalny Kościół katolicki nigdy nie popierał polskich dążeń niepodległościowych, a wręcz je potępiał, wyłonił się mit o związku Kościoła z narodem, który wciąż pozostaje bardzo silny.

W roku 1925 rząd II Rzeczypospolitej podpisał konkordat z Watykanem. Konkordat ten złamał w 1939 roku Pius XII, kiedy mianował on bez konsultacji z polskim rządem administratorów apostolskich na terenach włączonych przez Hitlera do Rzeszy oraz dokonał zmian granic diecezji. Powołując się na to, polski rząd (warszawski) uznał w roku 1945, że konkordat przestał obowiązywać. (Warto pamiętać, że do podobnego kroku przygotowywał się również rząd londyński).

W czasach PRL stosunki między państwem a Kościołem były napięte. Źródła tych napięć były wielorakie — m.in. wprowadzenie wbrew protestom Kościoła kilka lat po wojnie powszechnych ślubów cywilnych, dających wszystkim możliwość rozwodu; przyznanie w roku 1956 kobietom prawa do aborcji; aresztowania i inwigilacja duchowieństwa przez bezpiekę; brak wsparcia państwa dla edukacji religijnej (nieobecność lekcji religii w szkołach) oraz ograniczanie swobody kultu religijnego. W połowie lat 60. duże znaczenie miały propagandowe konflikty wokół listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, zawierającego słynne słowa „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” oraz wokół peregrynacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej po parafiach, która była utrudniana przez władze.

W początkowym okresie po II wojnie światowej część duchowieństwa sprzyjała zbrojnemu podziemiu antykomunistycznemu, a Kościół był prześladowany przez władze. Później wzajemne stosunki poprawiały się. W latach 80. Kościół był postrzegany przez władze jako źródło stabilności (podczas strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 kardynał Stefan Wyszyński wezwał robotników, aby wrócili do pracy, a po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 prymas Glemp wezwał Polaków do zachowania spokoju). Jednocześnie wielu duchownych angażowało się w działania opozycyjne. Polityka PRL wobec Kościoła była w tym okresie niekonsekwentna. Wydawano coraz liczniejsze pozwolenia na budowę kościołów, a w 1986 postawiono w Warszawie pomnik kard. Wyszyńskiego. Jednocześnie trwała inwigilacja i prześladowania, których symbolem stało się zamordowanie przez SB ks. Jerzego Popiełuszki w 1984 roku.

KOŚCIÓŁ A PAŃSTWO POLSKIE PO 1989 ROKU

Po 1989 roku Kościół zaczął uzyskiwać coraz większy wpływ na państwo. W okresie PRL państwo prowadziło niesprawiedliwą, antykatolicką i antyklerykalną politykę, ale zarazem gwarantowało świeckość instytucji publicznych, zwłaszcza szkół. Po upadku PRL doszło do przechylenia w drugą stronę. Wprowadzenie religii do szkół, zakaz aborcji, faktyczny wpływ na program edukacji seksualnej, zapisany w kodeksie karnym zakaz „obrażania uczuć religijnych” i podpisanie w 1993 konkordatu dało Kościołowi katolickiemu de facto uprzywilejowaną pozycję w polskim życiu publicznym. W traktacie akcesyjnym z Unią Europejską polski rząd wynegocjował kuriozalny aneks o „suwerenności Polski w kwestiach moralnych”. Zabiegał też o invocatio Dei w Traktacie Konstytucyjnym UE.

Kościół i państwa demokratyczne świata zachodniego przez lata uczyły się zasady rozdziału tego, co religijne, od tego, co laickie. W Polsce po wojnie nie mieliśmy demokratycznego państwa, tylko autorytarny reżim, problem ten pojawił się dopiero po 1989 roku. Tyle że ludzie Kościoła wydawali się mocno przestraszeni nową sytuacją: wolnością i demokracją. PRL był oczywiście zły, także z perspektywy chrześcijańskiej, ale polski Kościół (odmiennie niż w innych krajach bloku radzieckiego) zyskał w tym czasie pozycję niekwestionowanego autorytetu. Po upadku systemu Kościół oczywiście nie tęsknił do niego, ale z pewnością bardzo wielu jego przedstawicieli tęskniło do uprzywilejowanej pozycji.

Gdy otwarto granice i zniesiono cenzurę, powstało coś, co można nazwać „rynkiem idei”. Trafił na niego także katolicyzm. Kościół jednak nie chciał tej prawdy na początku lat 90. przyjąć. Episkopat silnie zaangażował się po stronie partii deklarujących się jako chrześcijańskie. I dlatego np. abp Józef Michalik, wówczas biskup gorzowski, dziś przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, mówił podczas mszy z udziałem liderów ZChN-u: „Źle by było, gdyby katolicki naród ponownie się znalazł w sytuacji, że ma być rządzony przez parlament niechrześcijański. [...] Nieraz mówię i nadal będę powtarzał: katolik ma obowiązek głosować na katolika, chrześcijanin na chrześcijanina, muzułmanin na muzułmanina, Żyd na Żyda, mason na masona, komunista na komunistę...”. Na alarm bili wtedy tacy ludzie, jak noblista Czesław Miłosz, którzy pisał na łamach „Gazety Wyborczej” o próbach wprowadzenia w Polsce „państwa wyznaniowego”.

Poparcie biskupów dla katolickich formacji politycznych nie przełożyło się jednak na dobry wynik wyborczy i po tej klęsce — w dalszych latach kampanii wyborczych i wojen politycznych — przynajmniej deklarowali oni powściągliwość.

Sytuacja — przynajmniej dla Kościoła — powinna być jasna, gdy rządzi lewica. Ta z natury rzeczy trzyma się daleko od ołtarza. W Polsce twarzą lewicy stał się SLD, na którym ciąży pezetpeerowska przeszłość, co wiąże się z antykościelną etykietką. SLD chciał to zmienić, zabiegał więc o dobre stosunki z Kościołem. Zresztą wszystkie siły polityczne w Polsce starają się zdobyć legitymizację poprzez podkreślanie związku ze społeczeństwem, a obowiązuje przekonanie, że polskie społeczeństwo jest niezwykle przywiązane do religii i Kościoła. Dowodem na związek polityków ze społeczeństwem ma być zatem umiejętność utrzymywania dobrych relacji z Kościołem, często nieformalnych. Przykładem może być niepisany układ zawarty między Kościołem a rządzącymi i elitami medialnymi w przededniu wejścia do Unii. Kościół poparł akcesję, w zamian za co odstąpiono od prób zmiany ustawy antyaborcyjnej i publicznego poruszania tego tematu.

Niestety w polskich warunkach działania Kościoła nierzadko polegają na wskazywaniu fałszywych wrogów, umacnianiu nacjonalizmu i atakach na inaczej myślących. Katolicyzm w przestrzeni publicznej często sprowadza się z jednej strony, do legitymizacji poczynań polityków przyznających się do Kościoła, z drugiej, do pewnych form teatralności i rytualności.

Symbole religijne przeniknęły do wszystkich sfer życia publicznego, a sakralizacja sfery publicznej niejednokrotnie dokonywała się w atmosferze gorszących przepychanek i pogardy dla przeciwników. Na przykład nocne wieszanie krzyży w sali obrad Sejmu (1997) czy pomysł intronizacji Jezusa Chrystusa na króla Polski.

W Polsce polityka lewicy wobec Kościoła musi uwzględniać złożony kontekst. Większość Polaków i Polek przynajmniej deklaratywnie jest przywiązana do katolicyzmu. Trzeba szanować religijne przekonania obywateli, ale nie wolno pozwalać, aby wyrażały się one w krzywdzeniu i dyskryminacji innych obywateli. Lewica dąży do tego, by państwo nie faworyzowało żadnego wyznania, lecz wspierało wszystkie w tym samym stopniu albo nie wspierało żadnego. Rzeczą najpilniejszą jest stworzenie świeckiej lub pluralistycznej edukacji. Lekcje religii należy zastąpić obowiązkowymi zajęciami z religioznawstwa, należy też zadbać o to, by program edukacji seksualnej odzwierciedlał aktualny stan wiedzy, nie zaś ideologiczne fantazje religijnych fundamentalistów.

Finanse Kościoła i zakres zasilania ich przez państwo pozostają obecnie poza wszelka kontrolą. W tej sytuacji bardzo ważnym postulatem lewicy staje się wprowadzenie podatku kościelnego. Podatek taki płacony dobrowolnie przez członków wspólnoty pozwoliłby na oszacowanie rzeczywistej ich liczby oraz jasno określił finanse kościelne.

Lewica broni zagrożonych przez dominację Kościoła katolickiego praw mniejszości i grup dyskryminowanych — prawa kobiet do aborcji, prawa gejów i lesbijek do równości i publicznego uznania, a także praw mniejszości religijnych i osób niewierzących do równego traktowania przez instytucje państwowe. Oznacza to też częściową lub całkowitą refundację leków antykoncepcyjnych, rejestrację konkubinatów i pełne równouprawnienie par homoseksualnych.

Także w kwestii eutanazji lewica broni prawa jednostek do wolnego wyboru — do decyzji o zakończeniu życia. Jednak ponieważ jest to nowa kwestia, technologie medyczne zmieniają się, a w różnych krajach wypróbowywane są różne rozwiązania, krytyczny głos Kościoła może być pożyteczny. Lewica nie może zgodzić się na zakaz eutanazji, może jednak i powinna zwracać uwagę na głos tych, którzy wskazują na nadużycia i koszty rozmaitych rozwiązań. Dzięki temu możliwe będzie tworzenie coraz lepszego prawa.

Wiele konfliktów między lewicą a Kościołem dotyczy równouprawnienia kobiet. Lewica uznaje Kościół katolicki za instytucję patriarchalną, gdzie przez wieki kobiety były dyskryminowane i na poziomie deklaracji, i działań. Kościół wyznaczał kobiecie funkcję pomocniczą, wszelką twórczą działalność kobiet łączył z macierzyństwem, przyzwalał na przemoc wobec kobiet (np. w imię nierozerwalności małżeństwa i dobra dzieci). W XX to się częściowo zmieniło. Od lat 80. kobiety mogą zajmować ważne urzędy w Kościele, choć w praktyce jest to rzadkie. Kościół — przynajmniej deklaratywnie — potępia też dyskryminację kobiet. Polscy biskupi w 2006 roku zgodzili się, by sakramentów mogły udzielać kobiety. W wielu krajach świata (Niemcy, Francja, USA) robią to od lat. Kościół nadal nie zezwala na kapłaństwo kobiet. Na Zachodzie, a ostatnio także w Polsce coraz silniejszy jest ruch na rzecz emancypacji kobiet w Kościele. Lewica może mieć w nim sojusznika.

Jednym z najważniejszych źródeł konfliktu światowej lewicy z Kościołem jest jego stosunek do antykoncepcji, co uniemożliwia w wielu krajach świata (głównie Afryki) skuteczną walkę z AIDS. Kościół sprzeciwia się rozdawaniu chorym prezerwatyw.

W pewnych kwestiach lewica zgadza się z Kościołem. Postulat anulowania długów Trzeciego Świata, propagowany gorąco przez Jana Pawła II, jest również częścią postulatów lewicy. Zgadza się również z antywojennym stanowiskiem Stolicy Apostolskiej, popierając dążenie do rozwiązywania konfliktów drogą pokojową. Ma podobnie krytyczny stosunek do kary śmierci. Mimo odmiennego rozumienia praw człowieka, w wielu przypadkach możliwe jest współdziałanie lewicy i Kościoła na rzecz ich ochrony.

Lewica chce wprowadzić Polskę w pełną, nieocenzurowaną nowoczesność. W kwestiach, które wzbudzają dziś spory i napięcia na osi państwo-Kościół, opowiada się po stronie świeckiego państwa i pluralistycznego społeczeństwa.