Krytyki Politycznej Przewodnik Lewicy — Idee, Daty i Fakty, Pytania i Odpowiedzi

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna

BARDZO PROSIMY O DRUKOWANIE DWUSTRONNE! :)

SPOŁECZEŃSTWO INFORMACYJNE

WSTĘP

Społeczeństwo informacyjne to syntetyczne pojęcie opisujące skutki wielowymiarowych, globalnych przemian dotyczących wszystkich sfer ludzkiego życia, od relacji społecznych, kultury, edukacji, polityki po gospodarkę. Bezpowrotnie skończyła się epoka przemysłowa, trwająca przez XIX i znaczną część XX wieku. Bo choć przemysł ciągle nie stracił racji bytu, dobra materialne muszą być nieustannie wytwarzane, by sprostać rosnącemu wciąż na nie popytowi (spróbujmy sobie wyobrazić świat w 2050 r., kiedy w Chinach będzie jeździć 500 mln samochodów, a w Indiach nawet 600 mln), to jednak przemysł stracił centralne znaczenie w gospodarce. W Wielkiej Brytanii, ojczyźnie rewolucji przemysłowej, produkcja przemysłowa daje nieco ponad 10% PKB. Dziś nikt już nie ilustruje kondycji narodowych gospodarek, uzupełniając wskaźnik PKB ilością wytopionej stali, wydobytego węgla i siarki. Opierając się na tych parametrach, jeszcze w latach 70. propagandyści Edwarda Gierka mogli twierdzić, że Polska jest jedną z przemysłowych potęg.

Dziś analitycy badają inne parametry. Zamiast ilości wytapianej stali interesuje ich liczba szybkich łączy internetowych na tysiąc mieszkańców. W rankingu organizowanym przez OECD, organizację skupiającą kraje rozwinięte, Polska w tej konkurencji zajmuje 26. miejsce. W czołówce są Duńczycy i Holendrzy, potężne Stany Zjednoczone dopiero na 12. miejscu. Inne organizacje, jak Światowe Forum Gospodarcze (WEF) przygotowują wskaźniki syntetyczne, w których pozycja kraju jest wypadkową zarówno takich parametrów, jak stan infrastruktury teleinformatycznej, jak i poziomu edukacji oraz jakości polityki promodernizacyjnej.

W sumie, po zbadaniu ponad 50 parametrów, WEF przygotowuje wskaźnik NRI (Network Readiness Index). W tej konkurencji Polska zajmuje 58. miejsce na 128 badanych krajów. Znamienne są jednak niektóre wyniki cząstkowe. Oto więc WEF ocenia, że dostępność telefonów komórkowych plasuje nas na 114. miejscu, szybkość sądowej egzekucji kontraktów na 107. miejscu, a waga, jaką politycy nadają technologiom przetwarzania informacji, na miejscu 115.

Jak widać, warunki konkurencji zmieniły się, a w nowej rzeczywistości Polska (mimo imponujących wyników wzrostu PKB) sobie nie radzi.

TRUDNE SŁOWO — INFORMACJONALIZM

Co się więc stało? Wraz ze zmierzchem epoki przemysłowej zakończył się industrializm, czyli rzeczywistość społeczno-ekonomiczna, w której aktywność koncentrowała się na przetwarzaniu materii i energii, a kluczowym miejscem wytwarzania wartości ekonomicznej była fabryka. To ten świat opisał doskonale Karol Marks. Industrializm jednak ustąpił informacjonalizmowi, substancją współczesnego społeczeństwa stała się informacja, a w gospodarce źródłem największej wartości dodanej są przemysły zajmujące się przetwarzaniem informacji (produkcja oprogramowania, przemysł praw autorskich).

Doskonałym symbolem tej przemiany jest korporacja Google, powstała w 1998 r. Zatrudnia „zaledwie” kilkanaście tysięcy ludzi, ale warta jest na giełdzie ok. 140 mld USD. Dla porównania General Motors, drugi co do wielkości produkcji wytwórca samochodów na świecie, wart jest 16,4 mld USD. Ale jeszcze bardziej jaskrawym przykładem nowej rzeczywistości jest fenomen światów wirtualnych, jak SecondLife. SecondLife to wirtualna przestrzeń udostępniana za niewielki abonament internautom. Mogą oni wykreować w niej swój świat: założyć biznes, zbudować dom, spotykać się ze znajomymi. W tym wirtualnym świecie trwa jak najbardziej realne życie, polegające nie tylko na olbrzymich inwestycjach czasowych 6 mln uczestników SecondLife. Przez świat ten przepływają jak najbardziej realne pieniądze, pochodzące m.in. z obrotu wirtualnymi nieruchomościami.

Na czym jednak polega zmiana? Wszak każdy znający historię wie, że informacja i wiedza były zawsze atrybutami władzy. To prawda, ale kontrola wiedzy i przepływu informacji w epoce przemysłowej i wcześniejszych służyły maksymalizacji efektów wynikających z form produkcji właściwych dla danej epoki. Giełda amsterdamska w XVI w. monopolizowała informację o obrocie zbożem, narzucając warunki handlu ówczesnej Rzeczypospolitej i tym samym walnie przyczyniając się do wytworzenia folwarcznej struktury społeczno-gospodarczej. Źródłem wartości była jednak uprawa ziemi i wyzysk chłopów pańszczyźnianych.

KAPITALIZM KOGNITYWNY

Dziś główny ciężar kreowania wartości przesuwa się z ziemi i fabryki. Gdzie? „Po raz pierwszy w historii umysł ludzki stał się bezpośrednim czynnikiem produkcji, a nie tylko elementem systemu produkcyjnego”, odpowiada Manuel Castells, socjolog z University of Berkeley, jeden z najwybitniejszych badaczy społeczeństwa informacyjnego (Manuel Castells, The Rise of the Network Society, Blackwell 1996). Powstaje nowa forma organizacji gospodarki „zorganizowanej wokół globalnych sieci kapitału, zarządzania i informacji, w których dostęp do wiedzy i technologicznego know-how decyduje o produktywności i konkurencyjności”, tłumaczy Castells i wyjaśnia dalej, że „informacjonalizm zorientowany jest na rozwój technologiczny, tzn. na akumulację wiedzy i coraz większy stopień złożoności przetwarzania informacji”.

Warunkiem powstania społeczeństwa informacyjnego i nastania informacjonalizmu była wielka rewolucja naukowa i technologiczna połowy XX stulecia, która doprowadziła do powstania cyfrowego komputera i narodzin cybernetyki oraz nauk informacyjnych i komunikacyjnych. Rewolucja ta polegała po pierwsze na odkryciu, że informacja nie jest tylko cechą opisową, ale fundamentalną właściwością świata, podobnie jak masa/energia. Informacja, na skutek prac takich uczonych, jak Claude Shannon i Norbert Wiener, przestała być w latach 40. XX w. kategorią opisową, lecz zyskała wymiar matematyczny, poprzez powiązanie jej z entropią. Entropia, fundamentalne pojęcie termodynamiki, określa skłonność systemów do rozpadu i pogrążania się w chaosie. Informacja jest przeciwieństwem entropii, nadaje formę, jest czynnikiem różnicującym, przeciwstawiającym się chaosowi.

ODROBINA HISTORII

Odkrycie fizycznego charakteru informacji umożliwiło z jednej strony przełom w technice, który doprowadził do skonstruowania komputerów cyfrowych, niezwykłych maszyn przeznaczonych do przetwarzania informacji. Maszyn niezwykłych, bo jak udowodnił Alan Turing, jeden z najwybitniejszych matematyków XX w., są one maszynami uniwersalnymi. Uniwersalnymi, bo mogą, zaopatrzone w odpowiedni zestaw instrukcji, symulować zachowanie dowolnej innej maszyny. A mogą tak robić, bo jesteśmy w stanie z każdego systemu wyekstrahować jego „esencję”, czyli informację — czynnik definiujący zachowanie systemu.

Fundamentalna praca Turinga z 1937 r. nabrała praktycznego kształtu pod ręką innego geniusza, Johna von Neumana, który stworzył w latach 40. ideę programu, czyli zestawu instrukcji, które można wprowadzić do wykoncypowanej przez Turinga teoretycznie maszyny uniwersalnej, by realizowała zlecone zadanie. Praca von Neumana otworzyła drogę do stworzenia pierwszych komputerów cyfrowych. Za pierwszą taką maszynę uznaje się komputer ENIAC uruchomiony w 1946 r. w Stanach Zjednoczonych.

Prace nad komputerami, teorią informacji i komunikacji oraz cybernetyką przebiegały w zaciszu laboratoriów szczodrze finansowanych przez wojsko. Komputery stały się niezbędne, by szybko wyliczać tabele artyleryjskie oraz tory lotu rakiet balistycznych. Pod koniec lat 40. po raz pierwszy ujawniły swą uniwersalną moc. Podczas prac nad bombą termojądrową okazało się, że brakuje danych eksperymentalnych, które byłyby w stanie potwierdzić teoretyczne założenia projektantów — wszak nikt wcześniej nie uzyskał efektu syntezy termojądrowej. Problem rozwiązał Stanisław Ulam, który rozwinął metodę symulacji komputerowych, czyli technikę odtwarzania w komputerze (maszynie uniwersalnej) realnej rzeczywistości. Inaczej, przeprowadził wirtualny eksperyment, który umożliwił zweryfikowanie założeń projektantów bomby.

Z kolei cybernetyka, czyli nauka o działaniu systemów, rozwinęła się w odpowiedzi na potrzeby systemów artylerii przeciwlotniczej, a teoria komunikacji była pokłosiem prac nad kryptografią. Dalsza historia pokazuje, że jeszcze wiele kolejnych wynalazków (z samym internetem) leżących u podstaw społeczeństwa informacyjnego ma militarny rodowód.

Zatrzymujemy się nad tą odległą historią, bo w dużej mierze zdeterminowała ona nie tylko dalszy rozwój nauki (jednym z efektów odkrycia fizycznego sensu informacji była rewolucja biologii molekularnej, zapoczątkowana w 1953 wyjaśnieniem kodu genetycznego, a w rezultacie, jak pisze Manuel Castells, „biologia, elektronika i informatyka ulegają konwergencji i wzajemnemu przenikaniu, zarówno w sensie stosowanych materiałów, jak i podejściu koncepcyjnym” — The Rise of the Network Society, Blackwell 1996), ale także wywarła przemożny wpływ na kulturę i nauki społeczno-humanistyczne drugiej połowy XX wieku. Warto choćby wspomnieć, że w cieniu cybernetyki i informatyki rozwijały się tak ważne prądy intelektualne, jak lingwistyka, strukturalizm, postmodernizm, psychoanaliza Lacana, teorie systemów społecznych Talcotta Parsonsa, a później Niklasa Luhmana.

Nikt wszakże w początkowym etapie rozwoju informatyki nie był w stanie przewidzieć współczesnych skutków, informatyka była bowiem rozwijana w ramach struktur i ideologii społeczeństwa przemysłowego, po to by zapewnić mu większą efektywność. Znamienne, że pierwszy komputer cyfrowy na kontynencie europejskim powstał w Związku Radzieckim w Kijowie w 1950 r. Maszyna uniwersalna szybko stała się narzędziem, które miało posłużyć nie tylko wojskowym, ale planistom z Gospłanu do centralnego sterowania gospodarką. Niezależnie od systemu politycznego podczas tzw. pierwszej informatyzacji komputery należały do establishmentu nowoczesnego państwa przemysłowego, podobnie jak ówczesne instytucje medialne (a zwłaszcza radio i telewizja).

Również pierwsze użycie pojęcia „społeczeństwo informacyjne” miało miejsce w Japonii w latach 60. w poszukiwaniu odpowiedzi na rysujący się kryzys industrializmu. Odpowiedź miało jednak zdaniem Japończyków znaleźć państwo, inicjując reorganizację gospodarki i społeczeństwa w stronę budowy systemu opartego na intensywnym przetwarzaniu informacji. Refleksja japońska zainspirowała m.in. planistów francuskich, którzy również w latach 70. podjęli wielki wysiłek modernizacji Francji w oparciu m.in. o przebudowę infrastruktury telekomunikacyjnej (jej efektem był uruchomiony w 1981 r. system Minitel, prekursor internetu, umożliwiający wymianę poczty elektronicznej i dostęp do różnorodnych serwisów. Minitel był intensywnie subwencjonowany przez państwowy France Telecom, co ułatwiło jego umasowienie).

REWOLUCJA

Prawdziwa rewolucja, doprowadzająca do powstania formacji społeczno-gospodarczej, jaką dziś nazywamy społeczeństwem informacyjnym, miała jednak wyglądać zupełnie inaczej i wybuchła na obrzeżach społeczeństwa przemysłowego, inspirowana w dużej mierze jako bunt przeciwko jego wartościom. Wyrazem tego buntu był wynalazek komputera osobistego, datowany na 1975 r. i jego komercyjne upowszechnienie od 1977 r. Komputer osobisty był czymś więcej niż tylko zminiaturyzowaną wersją „maszyny uniwersalnej” (tak jak radio tranzystorowe było miniaturą radioodbiornika lampowego).

Komputer osobisty powstał dosłownie „w garażu”, poza oficjalnymi strukturami przemysłowymi. Jego pojawienie się i gorąca recepcja ze strony publiczności (której nikt nie przewidział) wywołała wstrząs w biznesie komputerowym zorganizowanym jeszcze zgodnie z paradygmatem industrialnym. Oto bowiem okazało się, że konkurentem wielkiego IBM może być maleńka (początkowo) firma Apple, która ma za nic stare reguły rządzące biznesem i jest w stanie wprowadzić nowy produkt na rynek w ciągu roku czy dwóch. By sprostać takiej konkurencji, IBM, pracując nad własnym PC, musiał dokonać wielkiej reorganizacji (polegającej m.in. na otwarciu się na współpracę z innymi firmami, potencjalną konkurencją, po to by sprostać presji czasu), która stała się impulsem do późniejszych zmian w innych sferach biznesu.

Wraz z rewolucją komputerów osobistych świat wkroczył w epokę wykładniczego przyspieszenia zmian technologicznych, a co za tym idzie, przyspieszenia zmian społecznych, gospodarczych i kulturowych. To gwałtowne i nieliniowe przyspieszenie jest prostą konsekwencją spostrzeżenia, jakiego jeszcze w roku 1965 dokonał Gordon Moore, jeden z założycieli koncernu Intel (największy dziś producent mikroprocesorów). Moore stwierdził, że jeśli wziąć pod uwagę stałą cenę scalonego układu elektronicznego, liczba elementów na jednostce powierzchni podwaja się co 24 miesiące. Inaczej złożoność i wydajność układów elektronicznych rośnie w tempie wykładniczym.

Dlatego dzisiejsze komputery osobiste z mikroprocesorami zawierającymi dziesiątki milionów tranzystorów mają moc superkomputerów sprzed kilkunastu lat. Najdalej konsekwencje prawa Moore'a rozwija Ray Kurzweil, amerykański wynalazca i futurolog. Wylicza on, że już pod koniec obecnej dekady największe superkomputery zyskają moc obliczeniową porównywalną ze zdolnościami przetwarzania danych właściwej ludzkiemu mózgowi (Ray Kurzweil, The Singularity is Near, Penguin Books, 2005). Kilka lat później będziemy zdolni do symulowania funkcji mózgu w komputerze. Jeszcze zanim dociągniemy do 2020 r., podobne możliwości obliczeniowe zyska laptop wart tysiąc dolarów. Nie minie kolejnych dziesięć lat, by pojedynczy laptop dysponował mocą połączonych wszystkich ludzkich mózgów na Ziemi. Nie chodzi jednak tylko o szybkość. Rozwijane równolegle (dzięki coraz doskonalszym komputerom) badania nad mózgiem doprowadzą do reverse engineering, czyli odtworzenia i rekonstrukcji jego funkcji za pomocą maszyny.

PRZYSPIESZENIE

Nie chodzi jednak o futurologię, lecz o konsekwencje współczesne. Do tempa zmian w technologiach informacyjnych (a pamiętajmy, komputer nie jest urządzeniem jak każde inne, lecz maszyną uniwersalną, przez swą uniwersalność zdolną do penetracji każdej sfery życia) musiało dostosować się tempo zmian w gospodarce: gwałtownemu skróceniu uległy cykle produkcyjne już nie tylko komputerów, ale także samochodów, ubrań, elektroniki użytkowej. Jak sprostać temu tempu? Stawiając na innowacyjność, zarówno w sensie tworzenia nowych technologii, jak i modeli biznesowych. Tempo tworzenia nowych wynalazków, począwszy od lat 80., również nabrało charakteru wykładniczego, w podobnym tempie zaczął wzrastać w gospodarkach krajów rozwiniętych udział pracowników „wiedzy i innowacji”.

Tempa tego nie były w stanie wytrzymać w latach 80. XX wieku kraje komunistyczne, mimo właściwie stawianej diagnozy, że kluczem do sukcesu jest tzw. rewolucja naukowo-techniczna. Tyle tylko, że autorytarno-biurokratyczna struktura zarządzania tymi społeczeństwami (podobna do zarządzania IBM w latach 60. i 70.) nie dawała szansy na równoprawny udział w innowacyjnym wyścigu. System komunistyczny nie wytrzymał więc i rozpadł się w latach 1989-91, a rewolucja informacyjna tylko nabrała impetu, bo pojawiły się dwa nowe narzędzia zmian: internet jako medium masowe i cyfrowa telefonia komórkowa.

Świat wkroczył w epokę sieciową, w której prawo Moore'a opisujące tempo zmian należy uzupełnić komplementarnym spostrzeżeniem uczynionym przez Roberta Metcalfe'a (Robert Metcalfe ma wielkie zasługi dla rozwoju sieci komputerowych), który stwierdził, że użyteczność sieci rośnie wykładniczo proporcjonalnie do liczby węzłów sieci. Dwa niepołączone ze sobą komputery to tylko dwa komputery, lecz jeśli połączyć je siecią, to ich wartość użytkowa będzie większa niż prosta suma. Konsekwencje prawa Metcalfe'a rozwinął najdalej francuski filozof Pierre Levy, tworząc koncepcję inteligencji kolektywnej (Pierre Levy, L'intelligence collective, La decouverte, 1997). Połączone w sieci komunikujące się indywidualne umysły tworzą coś w rodzaju metaumysłu. Koncepcji inteligencji zbiorowej używa Henry Jenkins w analizach zjawisk sieciowej kultury popularnej, polegających na zbiorowym rozwiązywaniu przez internautów zadań stawianych w grach komputerowych lub w wysiłkach mających na celu np. odgadnięcie intencji producenta programu telewizyjnego (Henry Jenkins, Kultura konwergencji, przekł. M. Bernatowicz, M. Filiciak, Warszawa 2006).

SPOŁECZEŃSTWO SIECIOWE

Społeczeństwo informacyjne jest więc jednocześnie społeczeństwem sieciowym. „Sieć jest zbiorem połączonych węzłów. Czym jest węzeł, zależy od konkretnie analizowanej sieci. Węzłami są rynki wymiany giełdowej i wspierające je centra zaawansowanych usług funkcjonujące w sieci globalnych przepływów finansowych. Są nimi rady ministrów i komisarze europejscy działający w politycznej sieci rządzącej Unią Europejską. Są nimi pola koki i maku, podziemne laboratoria, ukryte lotniska, gangi uliczne i pralnie pieniędzy działające w sieci obrotu narkotykami, przenikającej gospodarki, społeczeństwa i państwa na całym świecie. Są nimi systemy telewizyjne, studia filmowe, środowiska twórców grafiki komputerowej, zespoły dziennikarskie działające w globalnej sieci nowych mediów” — wyjaśnia Castells.

Czym jest społeczeństwo informacyjne dziś? Ujmując rzecz statystycznie, z internetu bezpośrednio korzysta ponad miliard osób, najszybciej wzrasta liczba internautów w Azji, a Stany Zjednoczone tracą uprzywilejowaną pozycję (podobnie jak traci na znaczeniu w internecie język angielski). Już prawie 3 mld osób korzysta z telefonów komórkowych, tylko w tym roku ma się sprzedać ich ok. 800 mln. Sama Nokia produkuje 10 aparatów na sekundę. Telefon komórkowy stał się w krajach ubogich, takich jak Bangladesz, jednym z najważniejszych narzędzi umożliwiających społeczną i ekonomiczną emancypację.

Trwa pilotaż projektu „laptop za 100 USD”, w ramach którego już niebawem setki milionów dzieci w Indiach, Brazylii, Nigerii mają być zaopatrzone w tanie, specjalnie zaprojektowane komputery (zasilane akumulatorami na napędzane korbką dynamo). Czyżby więc rację miał Ithiel de Sola Pool, amerykański socjolog i politolog, który już w 1983 roku nazwał połączone w sieci komputery „technologiami wolności” o takim znaczeniu dla rozwoju społecznego, jaki 500 lat wcześniej miał wynalazek druku?

Na ten emancypacyjny potencjał nowych technologii informacyjnych zwraca uwagę wielu lewicowych myślicieli, wskazując, że w społeczeństwie informacyjnym, w którym miejscem produkcji wartości są pojedyncze i komunikujące się ze sobą umysły, istnieje przynajmniej częściowa szansa przejęcia środków produkcji i skuteczna krytyka kapitalizmu. W jaki sposób? Przez przeciwstawienie rynkowej logice produkcji tzw. pozarynkowej produkcji społecznej. To nie tylko teoria, ale już konkretna praktyka mająca wyraz w tak spektakularnych przedsięwzięciach, jak ruch wolnego oprogramowania (i jego sztandarowy produkt, system operacyjny Linux), Wikipedia, fenomen blogów i tysiące innych projektów. Ich efektem jest zarówno produkcja wartości o znaczeniu ekonomicznym, ale co jeszcze ważniejsze produkcja więzi społecznych będących skutkiem kooperacji.

Doceniając ten potencjał, należy jednak unikać pokusy utopii „cyberkomunizmu”. To co jest zaletą, jest także źródłem zagrożeń. O ile bowiem komunikacja międzyludzka staje się miejscem wielkich projektów społecznych, jak wspomniana Wikipedia, to jednocześnie jest ona miejscem produkcji współczesnego kapitalizmu. W efekcie przestrzeń komunikacji może być przestrzenią emancypacji, ale także nowych form alienacji i wyzysku, kiedy w produkcję angażowane są najbardziej intymne zasoby jednostek.

WYKLUCZENIE

Nie wchodząc jednak głębiej w krytykę kapitalizmu informacyjnego, zwrócić należy uwagę, że cechą charakterystyczną nowego społeczeństwa informacyjnego jest nowa, fundamentalna forma wykluczenia społecznego. To kwestia wykluczenia, czy też tzw. cyfrowej luki, dzielącej społeczeństwa na niekompatybilne grupy tych, co są „online” i „offline”. Z potencjału społeczeństwa sieciowego korzystać mogą jedynie ludzie zdolni do pokonania wielostopniowej bariery kompetencyjnej, która jest przyczyną nowej formy wykluczenia społecznego — wykluczenia cyfrowego. Jak analizuje Ernest J. Wilson III z University of Maryland, bariera ta składa się z kilku stopni (Ernest J. Wilson III, The Information Revolution and Developing Countries, Cambridge 2004).Oto one:

  • Physical Access (bariera dostępu fizycznego, czyli dostępu do infrastruktury).
  • Financial Access (bariera kosztów dostępu do istniejącej infrastruktury).
  • Cognitive Access (bariera kompetencji intelektualnych potencjalnych użytkowników, którzy muszą wiedzieć, że z technologii można skorzystać, by rozwiązać swoje sprawy).
  • Design Access (nawet gdy już wiem, że internet mi pomoże, mam do niego dostęp, na który mnie stać, to istniejące serwisy nie nadają się do wykorzystania, bo są źle zaprojektowane).
  • Content Access (bariera niedostępności kulturowej treści — co z tego, że np. MIT publikuje swoje wykłady, skoro ze względów językowych są one dla większości Polaków niedostępne).
  • Production Access (bariera umiejętności tworzenia lokalnie treści o wysokiej jakości).
  • Institutional Access (bariera uwarunkowań formalnoprawnych umożliwiających lub blokujących korzystanie z cyfrowych zasobów — choćby wspomniana kwestia własności intelektualnej).
  • Political Access (bariera wpływu na tworzenie uwarunkowań formalnoinstytucjonalnych sprzyjających usunięciu poprzednich barier).

Kwestia wykluczenia cyfrowego powinna być przedmiotem szczególnej troski polityków i daje olbrzymią szansę działania politykom lewicowym. Od niej zależy jakość funkcjonowania społeczeństwa sieciowego i dalsze trwanie takich pojęć jak demokracja. Wilson przekonuje, że za bagatelizowanie tego problemu zapłacą nie tylko wykluczeni, ale całe społeczeństwo, zgodnie z „prawem Wilsona”. Jest ono odwrotnością prawa Metcalfe'a i mówi, że koszt społeczny wykluczenia rośnie proporcjonalnie do liczby wykluczonych (czyli znajdujących się poza siecią).

Kolejne problemy, co już widać w krajach takich jak Finlandia, wynikać będą z wewnętrznej stratyfikacji klasy twórczej, która dzielić się będzie na uprzywilejowanych „netokratów” i wyrobników epoki cyfrowej, czyli dygitariat składający się z programistów, operatorów komputerów graficznych itp. Czy ta stratyfikacja będzie źródłem pozytywnej dynamiki społecznej, stymulującej do mobilności zawodowej, czy też prowadzić będzie do konfliktów społecznych?

Lista problemów, na które nie znamy jeszcze odpowiedzi, jest długa: jakie będą długofalowe konsekwencje korzystania z gier komputerowych? Czy kultura, której jedną z głównych wartości jest innowacyjność, będzie w stanie wytworzyć formy amortyzujące związaną z innowacyjnością w sposób naturalny egzystencjalną niepewność? Czy też odpowiedzią będzie powrót do wartości fundamentalnych i antymodernizacyjny resentyment? Czy rozwój nowych mediów i kultury cyfrowej sprzyjać będzie odnowieniu sfery publicznej czy raczej rozwojowi populizmu?